…aktualne wpływy horoskopowe mieszają się z tymi „dobrymi” i „złymi”?
To jest dosyć częsta sytuacja.
Życzyłabym sobie bardzo by interpretacja horoskopu była zero- jedynkowa. Czarno- biała.
Masz „taki a taki” wpływ( tranzyt, progresję, aktualny Solariusz, Lunariusz), to masz „to i tamto”.
A tu guzik.
To tak nie działa.
Przy fajnym wpływie Jowisza na Słońce, Księżyc czy przejściu przez dom kątowy, możemy liczyć na delikatne lenistwo ale niekoniecznie na mannę z nieba.
…bo (na przykład) jednoczenie Saturn mówi „halt” i rozjeżdża nam to samo miejsce które Jowisz „głaszcze” trygonem, sekstylem czy koniunkcją.
Poniekąd pomaga teoria, by szukać trzykrotności zapowiedzi danej rzeczy w horoskopie.
A więc jeśli interesuje nas temat pracy, patrzymy co dzieje się z 6 i 10 domem oraz ich władcami.
To tak na początek.
Potem warto sprawdzić aktualne progresje – czy coś szczególnego dzieje się w temacie który nas interesuje.
Plus Solariusz – który jest świetną ściągawką z roku i również jest bardzo pomocny w prognozowaniu.
Warto również zwrócić uwagę na zaćmienia – przy szczególnie przełomowych momentach w życiu, wypadają w koniunkcji, opozycji z planetami osobistymi lub też – poprzez wędrówkę przez dany dom – zaznaczają, że ten obszar naszego życia będzie ważny i „na tapecie”.
Czy pisałam już o Bondzie?
W ostatniej części pod przewrotnym tytułem „No time to die” – Bond umiera.
W żadnej dotychczasowej produkcji o Bondzie, tytułowy bohater nie był uśmiercony ani nie doznał większego uszczerbku na zdrowiu.
Przez 50 lat Bond trwał jako nieśmiertelny szpieg i nie groźne mu były wybuchy, skoki z absurdalnych wysokości, tortury, drinki z pająkami…
Przyznam, że lubiłam tą serię i ze spokojem serca mogłam oglądać, wiedząc, że na końcu będzie zawsze dobre zakończenie( wychodzę z założenia, że w życiu jest wystarczająco rozczarowań i smutku, więc filmy i książki powinny przenosić w ten lepszy świat z hollywoodzkim happy endem).
Co zatem Bond ma wspólnego z moim horoskopem?
W momencie kiedy oglądałam ostatnia cześć, miałam w horoskopie kwadraturę Saturna do urodzeniowego Słońca. Taki tranzyt w horoskopie kobiety która na partnera( w realu, namacalnego) może zwiastować jego odejście.
U mnie Saturn nie bardzo miał co „zabrać” więc czepił się Bonda – mojego ulubionego fikcyjnego charakteru( żeby dopełnić obrazka analizy – urodzeniowo mam Marsa w 12 domu więc fikcyjni mężczyźni w moim życiu wiodą prym).
Dlatego, tak ważne jest, by przy analizie tranzytu/progresji patrzeć na potencjał horoskopu urodzeniowego – bo nie każdy będzie wylewał łzy na kanapie oglądając ostatniego Bonda.
Obecnie mam trygon Plutona do urodzeniowego Marsa w 12 domu… oraz – Saturn „ryje” mi wciąż 5 dom( dzieci, romanse, hobby). Nici zatem by sprawy osobiste wyszły na prostą. Jednak Pluton naciska na Marsa więc energia tranzytu musi mieć jakieś ujście…
Wczoraj w ramach relaksu włączyłam film „3000 years of longing” z Tildą Swinton.
Ogólnie fabuła jest o kobiecie która przez przypadek staje się posiadaczką buteleczki z dżinem.
Wydawałoby się, że nie nic nie może stać się złego jeśli ma się dżina, co może spełnić trzy wasze życzenia.
Nic bardziej mylnego. Nie zdradzę szczegółów, polecam obejrzeć i sprawdzić zakończenie.
I znów – jak to się ma do mojego horoskopu?
Pluton, władca podziemnego świata, „wykopał” dla mnie dżina z butelki( Mars w 12 domu świetnie pasuje do takich nierealnych stworów jak dżin który wydostaje się z butelki w postaci dymu a materializuje się do postaci postawnego, atrakcyjnego mężczyzny – niebieskiego od pasa w dół).
Gdybym w czasie o którym piszę, miała dodatkowo romansowe wpływy( na przykład Jowisz idący przez 5 dom czy błyskawiczny tranzyt Urana do Wenus), możliwe, że wskoczyłabym z kimś na drinka, życie osobiste nabrałoby koloru.
Nie pomaga tutaj też przejście progresywnego Księżyca przez 12 dom – jest to bowiem moment kiedy doświadczamy strat, żałoby, całkowitej samotności – zdecydowanie nie jest to wpływ sprzyjający wyjściu na zewnątrz i otworzeniu się na świat.